Strona główna
Okładziny Deski Długie czopy
Informacje różne
Video
Linki Tuning
Trening i gra
Zdrowie
Kontakt
TAJEMNICE CHIŃSKIEGO TENISA STOŁOWEGO
I co musi uczynić reszta świata, by ich dogonić
Artykuł Larry’ego Hodgesa i Cheng Yinghua - USATT Magazine Lipiec/Sierpień 2005
Wielokrotnie publikowany na całym świecie na róznych witrynach poświęconych tenisowi stołowemu.
Tłumaczenie i edycja tekstu: Michał Kiełbik
Copyright © USA Table Tennis - Larry Hodges and Cheng Yinghua
Na ostatnich Mistrzostwach
Świata Chiny wygrały wszystkie pięć konkurencji – single mężczyzn i
kobiet, deble oraz miksta. Co więcej, wszystkie finały z wyjątkiem
finału debla panów rozegrały się pomiędzy Chińczykami. A jednak, zawody
te ujawniły kilka pęknięć, zwłaszcza po stronie mężczyzn.
Duńczyk Michael Maze, po przegraniu pierwszych trzech setów i będąc do
tyłu 7-3 w czwartym przeciwko Hao Shuai’owi dał radę wrócić do gry i
wygrać mecz. Wcześniej łatwo pokonał Wang Hao w stosunku 4–0. Czech
Petr Korbel prowadził 7–3 w siódmym secie z Ma Linem zanim przegrał tę
partię 9–11. Wang Liqin również zdołał rostrzygnąć batalię z Li
Chingiem z Hong Kongu dopiero w siódmym, ostatnim secie. Koreanka Moon
Hyun Jung pokonała Wang Nan, która wygrała poprzednie trzy Mistrzostwa
Świata.
Koniec końców Mistrzostwa Świata stanowiły kolejny akt dominacji
Chińczyków w tej dyscyplinie. Jaki jest zatem sekret chińskiego tenisa
stołowego... i jak reszta świata może ich dogonić?
Chińska Kadra Narodowa
Chiński zespół posiada więcej zasobów ludzkich niż jakikolwiek inny na
świecie. Główne centrum treningowe znajduje się w Pekinie. Drużynę
stanowi 96 zawodników – 24 mężczyzn, 24 kobiet, 24 chłopców i 24 dziewczyn.
Zawodnicy poddawani są
„próbom” już na wczesnym etapie – zwykle wiąże się to z wyjazdami na
turnieje do Europy lub gdzie indziej, aby sprawdzić, jak radzą sobie na
arenie międzynarodowej. Na tej podstawie Chińczycy oceniają, czy
dany zawodnik ma potencjał, by zostać gwiazdą.
Wielka przewaga Chin bierze
się z ich szerokiego zaplecza. Jeżeli jakikolwiek zawodnik nie pracuje
dostatecznie ciężko, nie radzi sobie na arenie międzynarodowej lub też
ma braki techniczne uniemożliwiające mu dalszy postęp, zawsze znajdzie
się gdzieś kolejny głodny sukcesu zawodnik z potencjałem, który tylko
czeka na wstęp do grupy.
Selekcja
W wielu krajach (w tym
również Stanach Zjednoczonych), kadrę narodową wybiera się na podstawie
turnieju kwalifikacyjnego. I jakkolwiek może to faktycznie być
najbardziej sprawiedliwy sposób wyboru zawodników, niekoniecznie jest
to najlepszy sposób, by stworzyć wygrywający zespół. Zdaniem Chenga, w
większości krajów – również w USA – 90% treningu oraz funduszy zespołu
idzie na “zawodników ułomnych”, którzy nie mają szans na wygranie
medali.
Jest to prawdziwy problem,
jako że turniej kwalifikacyjny jawi się ludziom jako przejaw
sprawiedliwości. A jednak zawodnicy, którzy takie eliminacje wygrywają
zazwyczaj nie są zawodnikami o największym potencjale, jeśli idzie o
przyszłe wygrywanie medali. Często gracze po czterdziestce trafiają do
składu zamiast obiecujących graczy poniżej 22 roku życia. Próbką „A”
niechaj będzie kadra narodowa USA na ostatnich Mistrzostwach Świata.
Ich wiek to: 46, 41, 41, 38, 37, 36, 34, 30, 19 i 18 lat. (Nie chcemy
przez to w żadnym wypadku uwłaczać dokonaniom tych, którzy dostali się
do zespołu w drodze eliminacji i zasłużyli na swoją pozycję). Wielu
czołowych młodych zawodników nie zakwalifikowało się o mały włos.
Paradoksalnie, najmłodszy
zawodnik, który trafił do zespołu, osiemnastoletni Xan Xiao ukończył
eliminacje na piątej pozycji, a jedynie pierwsze cztery są finansowane
– musiał on zatem sam opłacić swój wyjazd, pomimo że jest najlepszych
zawodnikiem w swojej kategorii wiekowej w kraju. Fundusze trafiły do
starszych zawodników, w większości będących po trzydziestce i
czterdziestce. Zawodnicy, tacy jak Mark Hazinski (lat 20, numer 1 w USA
w kat. do lat 22), Adam Hugh (lat 17, numer 1 w USA w kat. do lat 18
chłopców), oraz Judy Hugh (lat 15, numer 1 w USA w kat. do lat 18
dziewczyn) nie pojechali.
Czy to był najuczciwszy
sposób wyselekcjonowania składu do zespołu? Tak. Czy był to najlepszy
sposób utworzenia zespołu z potencjałem zdobycia w przyszłości medali?
Raczej nie. Nie licząc zawodników ze światowej czołówki, Chińczycy
prawdopodobnie nigdy nie wytypowaliby nikogo w wieku powyżej 22 lat.
Pewnym rozwiązaniem jest utworzeniem specjalnego zespołu młodzieńców w
wieku do 22 lat, którzy będą trenowali jako część kadry narodowej. W
niektórych krajach już tak jest, ale ważne jest, by to właśnie ci
zawodnicy, wraz ze starszymi, zdolnymi stawić czoła najlepszym
zawodnikom na świecie, byli w centrum uwagi.
Cykl treningowy
Chińczycy trenują długo i
ciężko. Zazwyczaj ćwiczą siedem godzin każdego dnia – mowa zarówno o
treningu przy stole, jak i trening fizycznym. Rankiem zwykle robią
trening fizyczny i doskonalą serwis. Ma miejsce poranna sesja
treningowa i popołudniowa, zazwyczaj sześć razy w tygodniu (trening
zawiera zarówno ćwiczenia z partnerem, jak i grę na piłki z trenerem.
Podobnie jest w wielu krajach). Niektórzy zawodnicy grają dla ćwiczeń
dodatkowe mecze w nocy lub dni wolne. Zawodnicy zasadniczo mają 12 dni
wolnych w roku, chociaż odpoczywają też w dni po ważnych turniejach
(zwykle są wówczas w podróży).
Od listopada do kwietnia
gracze skupiają się na treningach, pozostała część roku to więcej
turniejów. W czasach, gdy Cheng był częścią zespołu, było to dość
ściśle przestrzegane, jednak teraz, biorąc pod uwagę cykl ITTF Pro Tour
i rozgrywki ligowe, rywalizacja trwa w zasadzie cały rok.
Wyspecjalizowani sparingpartnerzy
Wielką przewagą Chińczyków
nad resztą świata są ich sparingpartnerzy. W większości krajów
członkowie kadry narodowej zwykle trenują wspólnie. W Chinach jednakże
duża część owego treningu odbywa się z „profesjonalnym”
sparingpartnerami. W ten sposób, zamiast zmian
kolejki przy konkretnych ćwiczeniach, cały trening skupia się na
jednym zawodniku. Jest to szczególnie pomocne w przypadku kobiet,
których sparingpartnerzy to to mężczyźni, zazwyczaj silniejsi niż ich
faktyczne przeciwniczki.
Co ważniejsze,
sparingpartnerzy naśladują style przeciwników. Do chińskiego zespołu
należą sparingpartnerzy, którzy nauczyli się naśladować grę najlepszych
zagranicznych przeciwników – mężczyzn, takich jak Schlager, Samsonov,
Kreanga, Waldner, Saive, Chuan, Ryu czy Oh i kobiet, takich jak Boros,
Tie Yana, Li Jia Wei, Liu Jia, Kim Kyung Ah czy Pavlovich. Owi
partnerzy studiują materiały video zawodników, których kopiują i
rozmawiają z ludźmi, którzy z nimi grali, aby móc jeszcze lepiej
wykonywać swoje zadanie.
Duan Xiang, członek Chińskiego Związku Tenisa Stołowego
odpowiedzialnego za szkolenie twierdzi: „Posiadamy wielu chińskich
Samsonowów i Waldnerów. Nasi zawodnicy grają przeciw nim każdego dnia.
To czyni właściwy mecz łatwiejszym”.
Cheng spędził większość
czasu w chińskiej kadrze właśnie jako sparingpartner. Najpierw kazano
mu kopiować styl Tibora Klampara. Później, gdy Klampar przeszedł na
emeryturę, nakazano
mu naśladować Waldnera. Cheng podróżował nawet po Europie, aby oglądać
tych zawodników na żywo w zawodach i rozmawiał z zawodnikami, którzy
grali przeciw nim, aby mieć lepszy wgląd w ich grę i lepiej zrozumieć,
skąd bierze się ich skuteczność. Ci, którzy obecnie oglądają Chenga,
mogą dostrzec w jego grze mieszankę właśnie Klampara i Waldnera.
Chińczyk Jiang Jialiang, zawodnik
grający uchwytem piórkowym i krótkimi czopami, wygrał Mistrzostwa
Świata w roku 1985. W miarę jak zbliżały się zawody w roku 1987, stało
się jasne, że jego głównym przeciwnikiem będzie Szwed Jan-Ove Waldner.
Dlatego też większość treningu poświęcał na granie z Chengiem, który
był w stanie naśladować każde zagranie Waldnera, począwszy od podania i
odbioru, aż po forhendowego topspina i zbicia. Gdy turniej się zaczął,
grali ze sobą wiele meczów; przegrany musiał robić pompki. Cheng
wygrywał mecz za meczem, a po każdym stał nad robiącym pompki Jiangiem
i pytał, jak zamierza zostać Mistrzem Świata, skoro nie jest w stanie
pokonać nawet jego? Przygotowania pomogły. Pomimo, że Jiang niezbyt
dobrze radził sobie z Chengiem przed turniejem, na tyle przywykł do
stylu Waldnera, że był w stanie ponownie sięgnąć po tytuł.
Może gdyby trenował z graczami,
którzy są w stanie naśladować najlepszych Chińczyków, Michael Maze nie
przegrywałby 0–3 z Hao Shuai’em i nie czuł się tak niekomfortowo
przeciw Ma Linowi? Być może przyzwyczajał się do jego stylu dopiero w
trakcie gry, podobnie jak to było w przypadku Hao Shuai’a? (Maze
przegrał 11-7, 11-6, 11-9, 11-8, co pokazuje że pod koniec gra była
bardziej wyrównana). To samo się tyczy innych meczów pomiędzy
Chińczykami i zagranicznymi zawodnikami.
Dwóch na jednego
Częstym problemem dla
najlepszych zawodników na świecie jest znalezienie odpowiednio mocnego
sparingpartnera. Za swoich najlepszych czasów Waldner rzucił raz do
trenera szwedzkiej kadry: „Kiedy będę mógł poćwiczyć z kimś lepszym?”.
Chiny mają o wiele większe
zasoby ludzkie niż pozostałe kraje, ale nawet tam najlepsi
zawodnicy...są najlepsi. Dlatego zawodnicy tacy, jak Wang Liqin czy Ma
Lin nie mogą ćwiczyć z nikim lepszym niż oni sami. A może mogą?
Chińczycy i na to znaleźli
sposób. Cheng wahał się, czy w ogóle o tym mówić, jako że ta metoda
pozostaje tajemnicą po dziś dzień. Stosowana jest na zamkniętych
sesjach, podczas przygotowań do najważniejszych zawodów. Cheng
wspomniał, że swego czasu, gdyby powiedział o niej komukolwiek „z
zewnątrz”, byłby w tarapatach.
Metoda ta polega na graniu z
dwoma sparingpartnerami jednocześnie. Jest to luksus, na który nie stać
nikogo, poza Chińczykami. Wybiera się dwóch zawodników, jednego z
bardzo silnym forhendem, drugiego zaś z bardzo dobrym bekhendem (ale
też dobrym forhendem) i uczy się ich grać razem, jako zespół. Następnie
„zespół” taki ćwiczy z najlepszymi chińskimi zawodnikami. Jeden
zawodnik gra po stronie forhendowej, drugi po bekhendowej
(głównie bekhendem, ale niekiedy również przeskakując na forhend) i w
ten sposób stają się „mocniejszym zawodnikiem” niż Wang Liqin! W ten
sposób nawet najlepsi zawodnicy testowani są do granic swoich
możliwości, trenując z tak utworzonymi „lepszymi (od siebie)
zawodnikami”.
Trening mentalny i taktyczny
Co najmniej raz w tygodniu
członkowie chińskiej kadry spotykają się z psychologiem, podobnie jak
to ma miejsce w innych krajach. Tym, co przypuszczalnie odróżnia te
spotkania od innych jest fakt, że stanowią one sesję zarówno
psychologiczną, jak i taktyczną. Chińczycy łączą te dwa aspekty, jako
że ich zdaniem potrzeba dobrego treningu psychologicznego, aby być w
stanie wyegzekwować właściwą strategię pod presją.
Opracowaniem odpowiedniej
strategii zajmuje się sztab ludzi. Według Zhou Zuyi z Shanghai Daily (7
maja 2005), „Wtajemniczeni wyrażają najwyższe uznanie ludziom z
zaplecza, którzy poświęcają się analizie gry przeciwników oraz
rozwojowi nowych technik i strategii. Opracowują oni schemat gry
przeciwko każdemu ważniejszemu zagranicznemu zawodnikowi, ten zaś jest
wdrażany przez sparingpartnerów, których jedynym zadaniem jest
naśladowanie gwiazd z całego świata”.
Rozwój chińskiego zawodnika
Chińskie dzieci sprawdzane
są pod kątem predyspozycji sportowym w bardzo młodym wieku. Te, które
pozytywnie przechodzą takie testy, często trafiają do specjalnych szkół
sportowych. Cheng został poddany takim testom w wieku lat pięciu i
zanotował wysokie wyniki w sportach rakietowych, umieszczony więc
został w specjalnej placówce. Od piątego do dwunastego roku życia
trenował zarówno tenisa stołowego, jak i badminton. Po ukończeniu
dwunastu lat ćwiczył już tylko tenisa stołowego – aby móc skupić się
wyłącznie na tym, zakończył naukę w szkole.
Większość czołowych zawodników w Chinach ma podobną historię.
Pozostali pochodzą ze
zwykłych szkół. Właściwie każda szkoła w Chinach ma własną sekcję
tenisa stołowego, która regularnie trenuje. W kraju, w którym żyje 1.3
miliarda ludzi daje to ogromną liczbę zespołów! Według Shanghai Daily
(7 maja 2005): „Dziesięć milionów zawodników gra regularnie. Mowa tu o
zawodnikach, którzy stale mają kontakt ze sportem na wysokim poziomie,
nie zawodnikach-amatorach, których tak wielu spotyka się w Stanach
Zjednoczonych i innych krajach”.
Technika
Niektórzy twierdzą, że
Chińczycy są dobrzy w tenisie stołowym wyłącznie dzięki tym właśnie
liczbom. W jakiejś mierze jest to, rzecz jasna, prawda. Jednakże, jak
pokazały świetne wyniki Europy (zwłaszcza Szwecji) we wczesnych latach
90-tych przy jednoczesnym upadku Chin, liczby nie są w stanie
przezwyciężyć marnej techniki. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych
Chińczycy powoli adaptowali się do zmian w technice gry, upierając się
przy różnych stylach gry krótkimi czopami, podczas gdy reszta świata
zdecydowanie przerzucała się na okładziny gładkie i uchwyt europejski.
Chińczycy wynieśli z tego
lekcję i obecnie są światowym liderem, jeśli idzie o ten styl grania. W
2005 roku mistrzostwo świata mężczyzn zdobył Wang Liqin (po razu drugi,
wcześniej w 2001), natomiast u kobiet triumfowała Zhang Yining,
wcześniej zaś szlak utorowała Wang Nan – trzykrotna zwyciężczyni
Mistrzostw Świata. Wszyscy ci zawodnicy grają uchwytem europejskim i
specjalizują się w ostrych wymianach uderzeń.
Przypuszczalnie są najczęściej naśladowanymi zawodnikami świata.
Obecnie w Chinach zawodnicy
z najlepszą techniką, największym talentem, siłą mentalną i fizyczną
trafiają na szczyt. Nie zawsze tak było – niegdyś niektórym zawodnikom
odmawiano zaszczytów z racji tego, że nie grali „właściwym” stylem
(dotyczyło to głównie tych, którzy bazowali na europejskim uchwycie i
wymianach kontratopspinowych – ci relegowani byli jako sparingpartnerzy
kopiujący styl Europejczyków, jak Cheng). Teraz tacy zawodnicy są
podstawowymi członkami chińskiego zespołu. Jako że w Chinach tylu jest
zawodników, pełno jest takich, którzy dysponują świetną techniką i
ciężko pracują. Dlatego też najlepsi zawodnicy chińscy to ci, którzy
dysponują najlepszą techniką.
Nowe techniki pojawiają się
nieustannie. Prawdopodobnie najbardziej zauważalną ostatnio było
pojawienie się „odwróconego piórkowego bekhendu” (z ang. RPB – „reverse
penhold backhand”), którego czołowym przedstawicielem jest srebrny
medalista Igrzysk Olimpijskich w Atenach, wicemistrz świata i obecny
numer 1 na światowych listach rankingowych – Wang Hao. Tradycyjnie
„piórkowcy” używali tej samej strony rakiety zarówno na forhendzie, jak
i na bekhendzie. W latach 90-tych część Chińczyków zaczęła używać
drugiej strony rakietki, aby atakować bekhendem – najbardziej znanym
takim przypadkiem był mistrz olimpijski (1996) i świata (1999) Liu
Guoliang, który stosował tę technikę w ramach zróżnicowania. Następnie
Ma Lin wprowadził ją na nowy poziom, używając jej regularnie, na
najwyższy natomiast wzniósł ją wspomniany Wang Hao, dla którego stała
się to podstawowa technika grania bekhendem.
Podczas gdy Europejczycy wynaleźli topspina bekhendowego, Chińczycy
dopracowali to uderzenie, aby można je było grać znad stołu. Niektórzy
w Europie, jak Klampar, rozwinęli tę technikę w latach 70-tych, jednak
niewielu poszło ich śladem. Chińczycy – owszem. W efekcie obecnie
Chińczycy, tacy jak Wang Liqin, Kong Linghui czy Zhang Yining są w tym
najlepsi na świecie (obok Wernera Schlagera z Austrii czy Koreańczyka
Oh Sang Euna).
Ponadto, chińscy zawodnicy
dominują, jeśli idzie o serwis i jego odbiór. Zawodnicy pozostałych
krajów zmniejszyli dystans, gdy mowa o technikach serwisowych, ale
nadal za najlepszego podającego pośród czołowych zawodników świata
uważa się Ma Lina, a przed nim – Liu Guolianga.
Jednak to odbiór podania
pozostaje jest wciąż polem prawdziwej dominacji Chin. Podczas gdy inni
zawodnicy próbują odbiorem zneutralizować serwis, Chińczycy usiłują
wykorzystać to uderzenie, aby wybić przeciwnika z uderzenia i przejąć
inicjatywę. Przypuszczalnie najlepszy na świecie jest w tym Ma Lin,
wywołujący zamieszanie swym odbiorem, ale wszyscy Chińczycy trenują ten
element wiele godzin, dzięki czemu popełniają na tym etapie mało
błędów. Poza Chinami, bodaj tylko Waldner prezentuje w tym aspekcie
zbliżony poziom.
Istnieje jeszcze jeden „sekret”, jeśli idzie o technikę Chińczyków. Z
tym, że to nie jest tak naprawdę żadna tajemnica: Chińczycy mają
najlepiej opanowane podstawy. Spędzają ogromną ilość czasu nad
„nudnymi” podstawami, dzięki czemu są regularni niczym maszyny. Rzadko
widuje się Chińczyka, który psuje łatwe uderzenie. Cheng, zapytany o
swoje zwycięstwo w wieku lat 46 w mistrzostwach Stanów Zjednoczonych w
roku 2004, odparł, że jego przeciwnicy niedostatecznie opanowali
podstawy. Jest to, rzecz jasna, pojęcie względne – dobre podstawy na
światowym poziomie to wciąż dość zaawansowane techniki dla większości z
nas.
Zagrozić Chinom: Potężne Wyzwanie
Efektem ciężkiego treningu
jest to, że Chińczycy są zwykle najlepiej przygotowani pod względem
fizycznym (wraz z Koreańczykami), mają najlepiej opanowane podstawy, a
także najlepsze podanie i odbiór. Często dysponują własnymi technikami
i oryginalną strategią. Dysponują też taką rzeszą ludzi, że zawsze mają
na podorędziu nowego gotowego zawodnika, jeśli któryś się potknie. Jak
reszta świata może ich zatem dogonić?
Zasadniczo istnieją dwa
sposoby podejścia do problemu. Pierwszy to po prostu stawienie czoła
mocnym stronom Chińczyków, jak tylko się da. Drugie to rozwinięcie
własnych, odmiennych mocnych stron.
Kadra Narodowa
Inne kraje nie posiadają
takiego zaplecza, jakim dysponują Chiny. Mogą jednak rozbudować kadrę
narodową tak, aby obejmowała większą ilość zawodników, szczególnie
młodszych, perspektywicznych. Trenerzy muszą mieć wówczas wolną rękę w
wybieraniu obiecujących zawodników, aby dołączyli do zespołu. Ma to
wszakże sens tylko wtedy, gdy cała drużyna regularnie ze sobą trenuje.
To może być problematyczne,
jako że prawdopodobnie nie jest możliwe przestawienie się z systemu
eliminacji na chiński sposób selekcji do kadry. Można jednak określić
limity wiekowe dla graczy, którzy nie mają dostatecznie wysokiej
pozycji w światowym rankingu lub wprowadzić jakiś system pośredni (w
którym, na przykład, jedynie dwa główne miejsca byłyby wciąż sprawą
całkowicie otwartą). Można też utworzyć drużyny młodzieżowe bądź
juniorskie i udzielić im możliwości trenowania ze sparingpartnerami lub
członkami kadry seniorskiej. A jednak, nawet to spotkałoby się zapewne
z potężnym oporem i mogło okazać niewykonalne.
Wspólne treningi
Chińczycy trenują wspólnie
przez niemal cały rok. W niewielu innych krajach tak się dzieje. W
większości zespół spotyka się tylko kilka razy w roku, by trenować jako
zespół, jako że zawodnicy występują w ligach i trenują w swoim klubie.
Organizowane są „super obozy” przed ważnymi zawodami, ale to nadal jest
tylko kilka tygodni w roku. Tego nie można porównać ze wspólnym
całorocznym treningiem najlepszych Chińczyków.
Kadra amerykańska spotyka się ze sobą tylko na parę tygodni w roku. To po prostu nie wystarczy.
Aby dogonić Chińczyków,
pozostałe kraje muszą skupić się na całorocznym treningu, a nie jedynie
okresowym, połączonym z cyklem wyznaczonym przez ligę oraz turnieje
ITTF Pro Tour. Jak tego dokonać? Pewnym wyjściem jest aby kadra danego
kraju trenowała tam, gdzie znajduje się liga, w której występują jej
zawodnicy, nawet jeśli oznacza to trenowanie w innym kraju. Jeżeli
poszczególne kraje zorganizują wspólne sesje treningowe, wówczas
najlepsi gracze będą mogli trenować razem, można by też połączyć
fundusze na sparingpartnerów oraz odpowiednie ośrodki sportowe. W
przeciwnym razie najlepsi gracze – na przykład, z Europy – nie
będą mogli trenować z najlepszymi, tak jak czynią to Chińczycy (jako że
wielu spośród czołowych graczy należy do chińskiego zespołu).
Mistrz świata z lat 1989 i
1997 Szwed Jan-Ove Waldner w dużej mierze przypisuje swój sukces
właśnie treningowi w Chinach. Ci, którzy chcą mierzyć się z Chińczykami
powinni rozważyć tę samą drogę.
Sparingpartnerzy
Większość krajów nie ma
możliwości, by mieć tylu sparingpartnerów, co Chińczycy. Jest to
jednakże konieczność, jeśli chce się z nimi mierzyć.
Drużyny, które nie są w
ścisłej czołówce potrzebują światowej klasy sparingpartnerów, aby ci
pomogli im podnieść poziom. W USA jest niemal niemożliwe, by zawodnik
ze wskaźnikiem 2600 lub 2700 osiągnął wskaźnik na poziomie 2900, jeśli
nie trenuje z zawodnikami, którzy taki wskaźnik mają [Chodzi
o wskaźniki Amerykańskiego Związku Tenisa Stołowego (USATT Ratings) –
system punktowania zawodników za zwycięstwa i porażki w zależności od
rangi danych zawodów, wskaźnika samego zawodnika i wskaźnika jego
przeciwników. (przyp. M.K.)].
Najlepsze zespoły potrzebują
światowej klasy sparingpartnerów, którzy naśladują zawodników takich,
jak Wang Liqin czy Ma Lin. Gdy Wang Liqin czy Ma Lin grają, dajmy na
to, z Samsonovem, przed meczem ćwiczą regularnie z “replikami”
Samsonova, są więc dobrze przygotowani. Tymczasem Samsonov trenuje z
kim tylko może, co zwykle oznacza słabszych zawodników, z których żaden
nie gra w stylu Wang Liqina czy Ma Lina. Każdy, kto oglądał Michaela
Maze’a przeciw Ma Linowi na Mistrzostwach Świata w 2005 roku mógł
dostrzec, jak niewygodnie mu się grało. Jest wysoce prawdopodobne, że
za dwa lata będzie czuł się równie niekomfortowo, jeśli nie będzie miał
sposobności grać przeciwko takiemu stylowi. Tymczasem w Chinach
istnieją zawodnicy, których podstawowym zadaniem jest imitowanie stylu
gry Maze’a, toteż Ma będzie przygotowany nawet lepiej.
Mało prawdopodobne jest, by
czołowi zawodnicy innych krajów mogli pozwolić sobie na regularny
trening z dwoma sparingpartnerami, przynajmniej w niedalekiej
przyszłości. Pierwszym krokiem jest jednak zorganizowanie takich
partnerów. Sposobem jest, nieoczekiwanie, sięgnięcie do źródła: do
Chin. Chiny posiadają ogromną liczbę świetnych zawodników, którzy nie
kwalifikują się do pierwszego zespołu, a którzy, gdyby tylko dać im
szansę, byliby w pierwszej pięćdziesiątce świata, a może nawet wyżej.
Jako że koszty w Chinach są niewysokie w porównaniu do większości
innych krajów (co było powodem, dla którego Amerykanie mogli sobie
pozwolić na wynajęcie byłych członków chińskiego zespołu, takich jak
Cheng Yinghua, Huang Tong “Jack” Huang i Huazhang Xu jako
sparingpartnerów w późnych latach 90-tych), ich cena jest
niewygórowana. Kwestia priorytetów. Kraje mogą połączyć środki i
ściągnąć sparingpartnerów – prosto z Chin!
Trening mentalny i taktyczny
W wielu krajach sportowcy
odbywają sesje z psychologami. Dobrym pomysłem może być połączenie tego
ze spotkaniami dotyczącymi taktyki, jak to ma miejsce w Chinach.
Większość krajów ma jednego lub dwóch trenerów odpowiedzialnych za
taktykę dla każdego zawodnika w zespole (dużo do powiedzenia mają też
sami gracze). Jest wielu światowej klasy trenerów lub byłych czołowych
zawodników, których można ściągnąć, nierzadko na ochotnika, aby
opracowywali taktykę. Jeśli idzie o zespoły, które nie są jeszcze w
stanie rywalizować z najlepszymi, powinny się one skupić na taktycznym
i technicznym rozwoju swoich zawodników. Jeśli zaś już są w czołówce,
priorytetem powinna stać się strategia przeciw konkretnym zawodnikom.
Rozwój
Raz jeszcze należy
podkreślić, że inne kraje nie posiadają takiego zaplecza, jak Chiny.
Mogą jednak wypełnić tę lukę dzięki oddolnemu rozwojowi. Niemcy, na
przykład, dysponują wielką liczbą zawodników, ze względu na swój
rozbudowany system ligowy.
Dziedziną, w której inne
kraje mogą przewyższyć Chińczyków, jest praktyka meczowa, oparta na
prawdziwej rywalizacji. O sile Chińczyków stanowi trening. Wielu
Europejczyków ma jednak o wiele więcej doświadczenia meczowego
wyniesionego z rozgrywek ligowych. To czyni ich mocnymi w trakcie meczu
– często to w takich okolicznościach zawodnicy wznoszą się na swoje
wyżyny, jako że nauczyli się rozwijać różnorodną taktykę na każdy mecz.
Gdyby połączyli tę umiejętność z treningiem z wyspecjalizowanymi
sparingpartnerami naśladującymi styl czołowych Chińczyków, mogliby być
przygotowani do rywalizacji nawet lepiej niż oni. Ci bowiem będą może
lepiej wytrenowani, ale gorzej przygotowani do rozgrywania meczów z
różnymi zawodnikami (zwłaszcza, że większość meczów, jakie rozgrywają,
odbywa się pomiędzy zawodnikami chińskimi).
Aby zyskać wspomniane
doświadczenie meczowe, zawodnicy powinni grać w różnych ligach, jak na
przykład w niemieckiej, uważanej przez wielu za najlepszą na świecie, a
także uczestniczyć w cyklu ITTF Pro Tour. To, w połączeniu z pracą nad
innymi aspektami, w których Chińczycy są mocni, może uczynić ich
godnymi przeciwnikami.
Kreatywność
Technika jest rzeczą ogólnodostępną – można nauczyć się jej w dużej
mierze poprzez oglądanie najlepszych zawodników. Ucząc się jednak w ten
sposób, pozostajecie zawsze całe lata w tyle za tymi, którzy ową
technikę rozwijają.
W tym właśnie miejscu
kluczowe staje się staranne planowanie metod treningowych. Należy uczyć
się naśladować najskuteczniejsze techniki wykorzystywane przez
najlepszych zawodników (zarówno chińskich, jak i zagranicznych) i
łączyć je z własnymi.
Gdy Węgrzy pokonali
Chińczyków na Mistrzostwach Świata w roku 1979, mieli nad przeciwnikiem
przewagę głównie, jeśli idzie o odbiór flipem oraz topspina z bekhendu.
Gdy Szwecja zdominowała Chiny we wczesnych latach 90-tych, dokonała
tego za sprawą gry uchwytem europejskim i dwiema gładkimi okładzinami,
z wykorzystaniem kleju. W obu przypadkach, Chińczycy zostali wzięci z
zaskoczenia, przegrali na polu nowych technik.
Stany Zjednoczone również są tu dobrym przykładem. W nowożytnej erze tenisa stołowego, trwającej już przeszło 50 lat [Za
początek ery nowożytnej można uznać rok 1952, gdy Hiroji Satoh
zwyciężył w rozgrywanych w Bombaju Mistrzostwach Świata. W dużej mierze
dokonał tego wyczynu dzięki bezprecedensowemu w tamtym czasie
wykorzystaniu okładzin z gąbczastym podkładem, co zapoczątkowało
trwające po dziś dzień powszechne zastosowanie tego typu sprzętu na
całym świecie (przyp. M.K.).], jedynie dwóch zawodników
amerykańskich dotarło do pierwszej dwudziestki światowego rankingu.
Byli to Dan Seemiller (obecnie trenier męskiej kadry narodowej) oraz
Eric Boggan. Obaj naśladowali najnowsze światowe techniki, które
uzupełnili własnymi. Obaj grali „uchwytem Seemillera” – stosowanym na
wysokim poziomie po raz pierwszy właśnie przez Seemillera i polegającym
na tym, że zarówno do zagrań forhendowych, jak i bekhendowych używa się
tej samej strony rakietki (przez co przypomina to nieco pracę
wycieraczki szyby samochodowej) – i używali okładziny antytopspinowej.
Na Mistrzostwach Świata w roku 1985 czterech spośród pięciu zawodników
amerykańskiej kadry narodowej grało tym sposobem! (Dan i Rick
Seemillerowie, Eric Boggan oraz Brian Masters – jedynie Sean O’Neill
grał uchwytem europejskim). Ta nowa technika pozwoliła Stanom
Zjednoczonym wznieść się na najwyższy poziom od czterdziestu lat. Byli
w stanie konkurować ze wszystkimi, z wyjątkiem może czeterech czołowych
drużyn świata.
Nie znaczy to, że gracze
amerykańskiej kadry lub innego kraju powinni przejść na uchwyt
Seemillera. Znaczy to, że aby móc konkurować z Chińczykami, pozostali
powinni nie tylko kopiować ich techniki, ale rozwijać własne, tak jak
to czynili Węgrzy czy Szwedzi. Można też robić to, co uczynili
Chińczycy, gdy skopiowali styl Klampara i potraktowali jako punkt
wyjścia do dalszego rozwoju – również obecne techniki można rozwijać.
Gdzieś tam niewątpliwie istnieją zawodnicy, którzy rozwinęli nowe
techniki, dotąd przez wielu niezauważone, a które mogą w przyszłości
okazać się przełomowe.
Europa posiada przewagę nad
Chinami w jednym aspekcie – w graniu długich mocnych wymian. Chińczycy
mogą dominować na początku takiej wymiany, ale Europejczycy, którzy
spędzili więcej czasu na rozwijaniu tej techniki (kontratopspin) i
zwykle używają okładzin z miększym podkładem (które kontratopspinowi
sprzyjają) często mają przewagę w tej dziedzinie. To jest coś, co mogą
rozwijać w połączeniu z taktyką doprowadzaniu do tego typu wymian. (komentarz
Albur: no, to było może istotne w 2005 roku, dziś już raczej nie, nawet
Waldner wskazuje, że aktualna przewaga Chińczyków w dużej części leży w
o ich wiele lepszych technikach prowadzenia wymian)
Wniosek
Rzucenie Chińczykom rękawicy
w tenisie stołowym jest nie lada wyzwaniem, podobnym nieco do prób
przełamania dominacji Stanów Zjednoczonych w koszykówce. Kilka lat temu
koszykarze amerykańscy wydawali się niepokonani. Już nie są. Chińczycy
są zdecydowanie bardziej w zasięgu aniżeli byli owi koszykarze, nie
będzie to jednak łatwe zadanie. Zasadniczo będzie to wymagało
zmierzenia się z mocnymi stronami Chińczyków przy jednoczesnym rozwoju
własnych. Czy jest to wykonalne? Tak. Czy tak się stanie? Czas pokaże.
O Autorach
Cheng Yinghua, sponsorowany
przez firmę Butterfly, jest czterokrotnym mistrzem Stanów Zjednoczonych
w singlu. Był członkiem chińskiej kadry narodowej w latach 1977-87. W
latach 1985 i 1993 zwyciężał w turnieju U.S. Open, wygrał też wiele
innych zawodów. Zwyciężając w mistrzostwach kraju w roku 2004 stał się
najstarszym zawodnikiem, którego tego dokonał. Był i pozostaje jednym z
trenerów amerykańskiej kadry, a w roku 1996 zdobył tytuł Trenera Roku
USATT. Jest członkiem Galerii Sław USATT oraz szkoleniowcem w Maryland
Table Tennis Center.
Larry
Hodges jest wydawcą USA Table Tennis Magazine, wieloletnim trenerem i
zawodnikiem, autorem ponad 300 artykułów dotyczących szkolenia oraz
książki Table Tennis: Steps to Success. Posiada certyfikat szkoleniowca
klasy ogólnokrajowej USATT, a w roku 2003 zdobył tytuł Najbardziej
Rozwojowego Szkoleniowca Roku. Jest członkiem Galerii Sław USATT oraz
szkoleniowcem w Maryland Table Tennis Center.